W myśl zasady "co cię nie zabije to cie wzmocni" pojechałem na trening mimo zakwasów i bólu kolana. Obawa czy podołam jakimś sensownym tempem była więc zasadna. Na początek jazdy bolało kolano, nogi ok. Później na szczęście ból ustał. I tak dzięki temu na spokojnie, w tętnie regeneracyjnym i spokojnym tempie zrobiłem 40 km :)
Szybki i dość mocny trening po pracy na standardowej trasie. Wiatr był dziś na szczęście spokojny. Pogoda zrobiła się troszkę gorsza niż przed połudnem,na szczęście nie padało.
Krótko ale w miarę intensywnie. Wiatr mocny, dość hamujący ale nie tak wkurzający jak ostatnio. Z racji braku lampek przejechałem tylko to co zdążyłem.
Wg prognostyków (speców) od pogody miało padać od godziny 15tej. Więc szybka rundka i krótki choć intensywny trening. Na szczęście nie padało, deszcz zaczął kropić 15:10 :))) udało się synoptykom tym razem trafić :)
Mimo że jeszcze w pełni nie wyzdrowiałem,postanowiłęm lekko pojechać na szosę,tym bardziej że jest tak ciepło i ładnie. Sił zero - choroba zrobiła swoje. W weekend okaże się czy wrócę do jakieś optymalnej formy.
Stara trasa do Woli-Brzeszcz-Polanki na początek szosowych treningów w tym sezonie przez silny czołowy wiatr dała się we znaki.Ale i tak fajnie było,bo zapomniałem jakie szosówka ma przyspieszenie :)))