Rychlebskie kontra my 4:0
Sobota, 9 maja 2015
· Komentarze(4)
Rychlebskie, pierwszy wyjazd w tym sezonie. Bierzemy Tomka na chrzest bojowy, w zamiarze był SuperFlow i Trail jakiegoś tam potoka. A wyszło ciut inaczej :)
Rozgrzewka w barze, później rozgrzewka w centrum i ruszamy ;)
Start do jazdy
Pierwsze mostki za nami
Pierwsze podjazdy też :)
jedziemy na szczyt Wales, krótka impreza przed tym co nas czeka i jedziemy. Nieświadomi przygód jakie niestety nas spotkają
ja spadłem z rowerem na głaz w oddali - nowy uchwyt Garmina pękł, całą siłę upadku przyjąłem na przedramiona i nogi tak aby nie przywalić głową w skałę - kilka obtłuczeń, rower cały
Bogdan też uczył się latać, straty w sprzęcie zerowe, rany podobne do moich + palce u rąk
Tomek też wywalił w skały,ale tego akurat nikt nie uwiecznił, rower cały, Tomek na szczęście też choć jego upadek był najgorszy z naszych wszystkich.
Nie zrażając się, jedziemy dalej. Ostania gleba należy do AniJK. Na szczęście niegroźna.
Po naszych przygodach, jedziemy ponownie na Trail Dr.Wiessnera na SuperFlow. Teraz będzie szybko i konkretnie :)
Zjazd był oczywiście szybki, zdjęć nie robiliśmy po drodze. Po Flow jedziemy na obiad
W oczekiwaniu na strawę :) zakładamy taktykę na dalszą część dnia.
Kudowianie i Kuba wracają z racji późnej pory, z Tomkiem i Anią jedziemy na przyjemne sigielki wzdłuż potoku.
Z dedykacją dla Kuby, Bogdan może też spróbuje się na tej trasie :)
Dzień pomimo drobnych ran i strat bardzo udany. Jak przysłowie mówi - co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Następny przejazd powinien odbnyć się bez większych uszkodzeń - w sumie pierwsze szlify na tej trasie zaliczone,a nie był to nasz pierwszy ani ostatni wyjazd :)
Rozgrzewka w barze, później rozgrzewka w centrum i ruszamy ;)
Start do jazdy
Pierwsze mostki za nami
Pierwsze podjazdy też :)
jedziemy na szczyt Wales, krótka impreza przed tym co nas czeka i jedziemy. Nieświadomi przygód jakie niestety nas spotkają
ja spadłem z rowerem na głaz w oddali - nowy uchwyt Garmina pękł, całą siłę upadku przyjąłem na przedramiona i nogi tak aby nie przywalić głową w skałę - kilka obtłuczeń, rower cały
Bogdan też uczył się latać, straty w sprzęcie zerowe, rany podobne do moich + palce u rąk
Tomek też wywalił w skały,ale tego akurat nikt nie uwiecznił, rower cały, Tomek na szczęście też choć jego upadek był najgorszy z naszych wszystkich.
Nie zrażając się, jedziemy dalej. Ostania gleba należy do AniJK. Na szczęście niegroźna.
Po naszych przygodach, jedziemy ponownie na Trail Dr.Wiessnera na SuperFlow. Teraz będzie szybko i konkretnie :)
Zjazd był oczywiście szybki, zdjęć nie robiliśmy po drodze. Po Flow jedziemy na obiad
W oczekiwaniu na strawę :) zakładamy taktykę na dalszą część dnia.
Kudowianie i Kuba wracają z racji późnej pory, z Tomkiem i Anią jedziemy na przyjemne sigielki wzdłuż potoku.
Z dedykacją dla Kuby, Bogdan może też spróbuje się na tej trasie :)
Dzień pomimo drobnych ran i strat bardzo udany. Jak przysłowie mówi - co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Następny przejazd powinien odbnyć się bez większych uszkodzeń - w sumie pierwsze szlify na tej trasie zaliczone,a nie był to nasz pierwszy ani ostatni wyjazd :)