Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2014

Dystans całkowity:551.63 km (w terenie 340.00 km; 61.64%)
Czas w ruchu:33:25
Średnia prędkość:16.51 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:8543 m
Maks. tętno maksymalne:182 (92 %)
Maks. tętno średnie:144 (73 %)
Suma kalorii:16840 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:68.95 km i 4h 10m
Więcej statystyk

Mały szlak Beskidzki

Niedziela, 26 października 2014 · Komentarze(5)
Pogoda i pora dnia niestety nie pozwala na jazdę w tygodniu, pozostaje liczyć na możliwe ładną pogodę w weekendy. Akurat w niedzielę miało być ładnie wg prognoz, choć rano mgła i temperatura nie zachwycały - ledwo 1'C :(
Jednak nie chciałem tracić czasu na siedzenie w domu i czekanie na słońce, postanowiłem jechać. I tak w nowym zimowym czasie dość długo przeczekałem na lepsze warunki.


Tak miałem pogodę gdy ruszyłem, a już było ładnie


W Malcu miałem ładny efekt parującej łąki, pogoda zaczęła się robić ładniejsza


W Porąbce nie było jeszcze widać gór, wiedziałem że widoki będą takie sobie

Do Porąbki jadę asfaltem. Kieruję się na Przełęcz Przegibek, chcę wjechać na niebieski pieszy a później czerwony w kierunku Hrobaczej Łąki. Znam tylko częściowo ten szlak, przynajmniej w dół, bo kiedyś złapałem tam dwa snake'i. I wiem że podjazd gdy tylko skończy się asfalt lekki nie będzie. I tak było.


Początek niebieskiego od Przegibka. Trochę mokro i ślisko oraz stromo


Gdy trochę się wypłaszacza jest całkiem przyjemnie, do czerwonego mam jeszcze niezły podjazd po błocie


Może nie taki jak na zdjęciu, mimo to było ciężko. To jest akurat czerwony szlak pieszy, masakra jak zniszczony :(


Jeden z moim dzisiejszych szczytów - Gaiki 808 m. Stąd jadę czerwonym szlakiem


Niestety liście są mokre, jest ich sporo, pod nimi błoto a czasami inne niespodzianki. Jazda jest trochę utrudniona, jednak tym szlakiem i w tym kierunku jedzie się dość przyjemnie


Tym razem ten zjazd pokonał mnie :( za ślisko było. Zjechałem może 2/4, resztę trzeba było odpuścić

Do Hrobaczej mam tylko jeden podjazd, nie jest ciężki. Zaraz za nim ukazuje się wieża

Oto i ona, jak przed tygodniem. Stoi nadal :)




Rower wygląda jak bo przejechaniu na poligonie :) Opona sprawdza się wyśmienicie w błocie i w terenie. I teraz wiem że nie będę wydziwiał z żadnymi drogimi i niby lekkimi oponami, które ledwo wytrzymują 1-2 tys km a później się prują boki albo znika bieżnik. Ta opona może ciężka ale trwała i sprawdza się w ciężkim terenie :)


To miał być punkt widokowy na Bielsko a widać tylko krzaki. Parę lat temu były tu fajne widoki

Dalsza część trasy jest mi nieznana. Do tej pory przejechałem czerwony szlak tylko do Hrobaczej. Jadę teraz dalej czerwonym i zastanawiam się co będzie - spacer czy jazda w dół? Bo wiem jedno - na pewno jest zjazd, tylko czy przejezdny?


W sumie cały czas da się jechać. Problemem momentami są patyki pod liśćmi i same liście,ale ogólnie ok. Da się jechać.


Jedynie w tym miejscu pościnane gałęzie uniemożliwiły przejazd


I ostatni zjazd tuż przed zaporą wodną jest dość stromy i pełen kamieni. Tu było ciężko i musiałem się asekurować.



I koniec mojej terenowej trasy. Teraz powrót asfaltem. Mały szlak Beskidzki przejechany w dwie niedziele z rzędu można podsumować że na Beskidzkie warunki jest całkiem fajny. Od Magurki Wilkowickiej (zaczynając innym szlakiem) do zjazdu na tamę w tym kierunku można śmiało jechać. Jest parę ciężkich odcinków, jednak nie są aż tak przerażająco trudne jak wiele innych Beskidzkich odcinków. Oczywiście trasa powinna prowadzić tylko i wyłącznie w tym kierunku co opisałem, w przeciwnym będzie więcej wnoszenia roweru niż jazdy.

Do domu docieram o temperaturze podobnej jak ruszyłem - 2'C i we mgle.


Krótko po okolicach

Sobota, 25 października 2014 · Komentarze(0)
Krótka jazda po okolicach - statystyka.

Magurka Wilkowicka

Niedziela, 19 października 2014 · Komentarze(9)

I stało się! W końcu postanowiłem zaliczyć Magurkę Wilkowicką bez spacerowania na szczyt. Ale od początku...jestem przeciwnikiem nabijania sztucznie km i robienia długich dystansów po asfaltach,ale jednak czasem trzeba złamać tą zasadę. Tym razem nie chce mi się pakować roweru do auta i zostawiać w nim syf, tym bardziej że dopiero co posprzątałem ;)
Jadę więc prosto z domu starając się unikać głównych dróg,a tam gdzie się da to jechać drogami leśnymi/polnymi. Aby wbić się na wjazd na Magurkę muszę jechać aż do Wilkowic. Pogoda sprzyja,więc czemu nie? Tym bardziej że po drodze miałem nawet ładne widoki.


W Grojcu nawet ładnie widać góry w oddali


Pierwszy teren tego dnia ;)


I całkiem fajny singiel okolicy Kęt


Zapora w Porąbce


Dawno nie miałem tak czystego widoku na Żar...góra ala Dhoulne Strane,tylko w wersji PL


Największe zdziwienie dnia, wody jest tak mało że porobiły się wyspy na jeziorze



Oczywiście szybowców pełno, pogoda wietrzna to sprzyja lotom :)


Z zapory w Żywcu też dobrze widać góry


A na zaporze zjazd motocyklistów


Skrzyczne i Klimczok w oddali


Ten to ma fujarę :)
Teraz zaczyna się najlepsze.Wilkowice. Podjazd asfaltowy,ale średnia podjazdu pomiędzy 15% a 20% daje ostro w palnik. Nawet nie próbuję wjeżdżać w teren, pewni nie dałbym rady podjechać


Szybowce cały czas krążą nad głowami


Po ciężkich mękach docieram na Magurkę. Widok całkiem inny gdy byłem tu ostatnio, mgła i jedyne co widziałem to koło roweru ;)


Krótka przerwa na posiłek :)




Ludzi jak na wyprzedaży w sklepie :/


Z Magurki mam ładny widok na okolice


Typowe jak to w Beskidzie, łupanka na zjeździe,ale co tam. Nie da się?? :)




Widok na Bielsko z trawersu przy Magurce robi wrażenie. Miałem nadzieję że taki sam widok będzie mnie czekał z Chrobaczej Łąki..wtedy jeszcze nie wiedziałem że nic nie zobaczę


Jadę teraz całkowicie dla mnie nową trasą. Z Przełęczy Przegibek zjeżdżam w dół czarnym pieszym do asfaltu, a później czeka mnie podjazd czerwonym 


Ten fragment czerwonego musiałem pospacerować. Okazało się że niepotrzebnie bo zaraz wbijam się na szeroką szutrówkę którą mogłem jechać od odbicia z czarnego szlaku. Będę wiedział na przyszłość


Taką później mam (i na początku miałbym gdybym wiedział) trasę :) Wypas, zwłaszcza jak na Beskidy :)

Tenczynek, Zamek Rudno

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(4)

Ponieważ na razie Nervós wymaga serwisu,a w dniu dzisiejszym pożyczyłem koło przednie koledze, jadę na hardtailu 26". Oj, ciężko. Koła jakieś małe, z tyłu trzęsie i jakoś dziwnie :/ przyzwyczaiłem się do wygody.
Postanowiłem jechać na dawno nie odwiedzane przeze mnie Zamek Rudno w Tenczynku i zobaczyć na ile został wyremontowany.



Zaczynam od leśnego singielka




Uwielbiam jesienne klimaty, bo ładnie, kolorowo i na drzewach dużo prowiantu w postaci jabłek, gruszek i innych owoców któtymi można bezkarnie się opychać na trasie ;)



Jezioro Groble, bardzo ładne i fajnie ulokowane w lesie :)



Ta część drogi mniej przypadła mi do gustu, tym bardziej na hardtailu...ale trzęsło :(



W Chranowie pierwszy raz w życiu jadę po rurach :) fajnie doświadczenie :)



Tuż za Chrzanowem mam przed sobą fajne single i dopóki nie trafię na piaski, do świetnie się po nich jeździ



W Puszczy Dulowskiej ludzi mnóstwo. Biegają, jeżdżą na rowerach a pogoda idealna



Fragment drogi który przypomina mi Wieczność w Górach Bystrzyckich, 5 km prostej, niekończącej się :)



Uroki złotej jesieni i roweru na tle :)




Do zamku mam dość stromy podjazd.Nie jest jakiś tragicznie trudny, poza tym że piaszczysty i to raczej stanowi przeszkodę




Zamek zmienia się na ładniejszy :) remont trwa nadal








Po zabawie z zamkiem jadę przebić się przez autostradę na drugą stronę, a później wjeżdżam w kolejne ciekawe odcinki leśne



Skałki...uroki Jury :)



Po minięciu skałek, przebijam się w kolejny lasek. Dość gęsty, zarośnięty. Mam na początek spory podjazd, później zjazd. Niby nic, fajnie się jedzie. Po drodze parę gałązek porozrzucanych. Nagle lecę przez kierownicę, a rower ląduje mi na głowie :( Dobrze że miałem kask...nawet nie wiem co się stało, patrzę dobrze i mam winnego...



Ten patyk leżał sobie spokojnie na ziemi przykryty trawą. W momenci gdy jadę, wbija mi się czoło w przednia oponę, wyhamowuje mnie do zera. I tak leże sobie wkurzony jak to możliwe??? Patyk gdyby wpadł w szprychy to zrozumiałbym,ale żeby wbił mi się w oponę??



Mój szlif, na szczęście bez ran. Gorzej z głową, bo trochę boli, ale przeżyję.
Do domu wracam asfaltem, jem jeszcze obiad w Spytkowicach,a po dotarciu do Oświęcimia standard...korki :(



Chyba sporo ludzi wraca z Zakopca, a u nas jak zawsze droga przez mękę.



Beskid Mały, Porąbka - Leskowiec

Wtorek, 7 października 2014 · Komentarze(6)


Pogoda ładniejsza jak latem w sierpniu, postanawiam to wykorzystać jadąc w Beskidy. Planuję w końcu zrealizować etap z Porąbki (a właściwie z Kocierza) czerwonym szlakiem do Leskowca a na powrót obrałem zielony - tak przynajmniej było w planie.




W Wielkiej Puszczy pogoda bajeczna



Dojazd do Kocierza tym razem realizuję zielonym szlakiem z Przełęczy Targanickiej, nie chce mi się przedzierać pomiędzy błotem a ściętym drzewem  w nieoznakowanej części lasu, prowadzącej równolegle do zielonego szlaku



Zajazd Kocierz, pustki. Nic dziwnego, w końcu jesień i do tego wtorek



dalej jadę już swoim trackiem, czerwonym szlakiem do Potrójnej




No i mam szczyt Potrójnej






Całkiem ładny widok z Potrójnej



Na tym zjeździe ostatnio straciłem szprychę, na szczęście tylko jedną :) teraz bez przygód :D



Teraz na trasie mam widoki, a nie jak ostatnio tylko mgłę :)



Na trasie najgorsze co może być to błoto. Większość szlaku jest sucha, ale kałuże i rozjeżdżone drogi zostały i to niestety w newralgicznych miejscach gdzie ciężko momentami przejść a o jeździe można zapomnieć



Docieram do Czarnego Gronia i zastanawiam się w końcu w tym roku ruszy krzesło?



Okolice Łamanej Skały



Ten fragment drogi uwielbiam, bardzo przyjemna droga



I widok który też powala




Z cyklu zjechać czy nie zjechać?? Odpowiedź jest oczywista - w dół na rowerze :)))



Wielokrotnie przejeżdżając ta trasą szukam jaskini która jest na mapie zaznaczona i przypadkiem ją znajduję :)



Jestem na Leskowcu :)





Modyfikuję trochę track i zjeżdżam żółtym szlakiem do Targoszowa a stamtąd mam zamiar wbić się jakimiś drogami nieoznakowanymi na mój track....niestety zapomniałem jedną rzecz - że w Beskidach takie kombinacje mogą skończyć się spacerem i nie miłym pod górę :(




I to mój spacerek :(((



Przedzierając się przez las docieram w końcu na szlak, a tu piękna droga



Tylko tego fragmentu nie dało się podjechać przez śliskie kamienie



Na zielonym szlaku widać pięknie Babią Górę pokrytą chmurami



Zostaje mi końcówka zielonego który jest w miarę przejezdny, znany i przyjemny



Bardzo fajnie się nim jeździ. Jedynie pod Kocierz czeka mnie ciężki podjazd łąką. Od Kocierza wracam nieoznakowanym szlakiem do Wielkiej Puszczy i auta. Dzień udany w 100% :)


Singielki po okolicach

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(2)

Krótko po okolicach po znanym mi ścieżkach. Czasem bardzo fajnie mozna się rozpędzić pomiędzy drzewami :) przy okazji odkryłem nową hopkę w parku ;)




Dzień trzeci, etap Pradziad, powrót do domu

Czwartek, 2 października 2014 · Komentarze(8)
Uczestnicy


Ostatni dzień wyprawy. Rano zastanawiamy się jeszcze nad wschodem słońca na Pradziadzie,jednak mgła za oknem szybko weryfikuje ten pomysł. Pobudka więc normalnie, a po smacznym śniadaniu ruszamy na ostatni odcinek w kierunku Rejviz i Zlatych Hor.



Mgła jst spora i dość zimno z rana. Na zjeżdzie do Hvezdy trochę tyłek zmoczyła mokra nawierzchnia, na dodtaek nic nie było widać na parę metrów. Na szczęście na Hvezdzie jest już dużo lepiej :)



Jedziemy pozwiedzać Karlova Studankę. Zawsze chciałem zobaczyć to małe aczkolwiek ładne miasteczko



Park skałek przywiezionych z różnych regionów Czech



Zabudowa budynków jak w Międzygórzu, bardzo podobne budynki. Ładne, coś na styl Alpejski



Budyneczków w tym stylu pełno w tej urokliwej miejscowości



Po zwiedzaniu Karlovej Studanki i zaopatrzeniu się w prowiant jedziemy w trasę. Całkowie nową, nieznaną. Na początek jedziemy w kierunku Vidly, a póżniej skręcamy na cyklotrasę prowadzącą nas na Pasmo Orlika, całkowicie z drugiej strony jak do tej pory byliśmy



Niestety widoki żadne, mgła :(



Poprzednio dotarliśmy w to miejsce, ulokowane równelgle po drugiej strony góry Pasma Orlika. Dalej jedziemy znaną nam drogą do Rejviz. Bardzo szybki zjazd przed nami



Po dotarciu do Rejviz nie mogło oczywiście zabraknąć obiadu w tej wspaniałej karczmie (czy jak tam zwał po czesku) gdzie posiłiki są bardzo smakowite a siedzenia wyjątkowe :)



Wcinam moje ulubione borówkowe knedliki, pycha :)



Jedziemy w Zlate Hory, przed nami taki widok :(



Rezygnujemy ze Zlotego Chluma, nic nie widać. Jedziemy do Jesenika.a po drodze mamy punkt widokowy na tą miejscowość



Widoczek na Jesenik

Z Jesenika jedziemy asfaltem do Javornika, tam poczatkowo chcemy zjeść obiad,ale gdy tylko po wejściu do lokalu uderzył nas dym papierosów, rezygnujemy i jedziemy do Travnej. Jemy obiad w "U Oravcu"


Javornik, zamek

Końcówka to podjazd pod Przełęcz Lądecką, później zjazd z niej. Całą drogę towarzyszyła nam mgła, trochę chłodno było, mimo to bardzo fajnie. Nowe doświadczenie w wyprawie z plecakiem zdobyte. Można szykować się do następnego :)


Dzień drugi, etap Stare Mesto - Pradziad

Środa, 1 października 2014 · Komentarze(6)
Ruszamy z nieplanowanego miejsca, w którym musieliśmy się zatrzymać czyli Starego Miasta. Na początek musimy odrobić wczorajsze straty czyli wjechać na Paprsek. Pogoda dziś nie zachwyca,ale na szczęście nie pada,choć ulice mokre.


Droga na Paprsek, niekończący się podjazd


Stoły Nakryte


Paprsek, obowiązkowa kawa i knedle :)
Po wypasionym śniadaniu jedziemy na Przełęcz Trzech Granic gdzie zastajemy mgłę i deszcz


Przejazd przez błotną przeprawę


Przełęcz Trzech Granic


czekamy aż przestanie padać, mgła to pikuś :)

Ponieważ deszcz nie ustaje, postanawiamy jechać do Leśnego Baru. W końcu bez sensu czekać w tym miejscu na lepszą pogodę skoro można w barze przesiedzieć ten czas...Leśnym Barze :)


Dojeżdżamy a po drodze deszcz ustał :) opłaciło się jechać dalej a nie czekać




Po wypiciu ciepłej herbaty, jedziemy do Lipovych Lazni skąd będziemy się kierować na Seraka


Obri Skaly we mgle, rezygnujemy więc z wjazdu na Seraka bo i tak nie byłoby nic widać i jedziemy prosto do Pradziada

W okolicy Javirika niestety zaczyna padać znów i to dość mocno. Szukamy schronienia


Zatrzymujemy się przy Vyrovce.

Po ustaniu deszczu jedziemy zaplanowaną przeze mnie trasą. Mgła jest podobna jak maju gdy byliśmy w Jesinikach, bo na ironię jedziemy dokładnie tym samy odcinkiem gdy wyjedziemy w Filipovicach a później udajemy się na Marlin Pramen. Okazuje się że ja prowadzę trasę inaczej jak Ryjek w maju, jedziemy tylko początkiem jego tracka. Mamy skierować się na niebiski pieszy tuz przy Vysokim Vodopadzie a stamtąd do Svycarnej.




Mgła jak w maju


Vysoki Vodopad, odpuszczamy tym razem zejście 500 m dół, jest zbyt ślisko. Wiemy że będzie to nowy cel na kolejne zawitanie w te okolice. I teraz zaczyna się zabawa niebieskim pieszym. Na początek strome podejście, na szczęście dość krótkie. A później bardzo przyjemny, techniczny singielek do Svycarnej. Polecam każdemu kto lubi taka zabawę :)


Podejście niebieskim pieszym


Na singlu niestety zdjęć nie zrobiłem :( w sumie będzie ładniej to się zrobi. Oto Svycarna :)
Jest zimno,ledwie 5'C. Jedziemy więc tam gdzie jest dobre jedzenie czyli SportHotel Kurzovni


Z wjechania na Pradziada też rezygnujemy, za duża mgła. Mamy nadzieję że rano będzie ładniej i wtedy to zrobimy. Przejazd trudny w taką pogodę,ale skoro już się podjęliśmy wyzwania to trzeba jechać przez siebie. Ważne że nie padało cały czas tylko momentami.