Tenczynek, Zamek Rudno
Niedziela, 12 października 2014
· Komentarze(4)
Kategoria MTB, Samotnie, Wyprawa, Ziemia O-cimska
Ponieważ na razie Nervós wymaga serwisu,a w dniu dzisiejszym pożyczyłem koło przednie koledze, jadę na hardtailu 26". Oj, ciężko. Koła jakieś małe, z tyłu trzęsie i jakoś dziwnie :/ przyzwyczaiłem się do wygody.
Postanowiłem jechać na dawno nie odwiedzane przeze mnie Zamek Rudno w Tenczynku i zobaczyć na ile został wyremontowany.
Zaczynam od leśnego singielka
Uwielbiam jesienne klimaty, bo ładnie, kolorowo i na drzewach dużo prowiantu w postaci jabłek, gruszek i innych owoców któtymi można bezkarnie się opychać na trasie ;)
Jezioro Groble, bardzo ładne i fajnie ulokowane w lesie :)
Ta część drogi mniej przypadła mi do gustu, tym bardziej na hardtailu...ale trzęsło :(
W Chranowie pierwszy raz w życiu jadę po rurach :) fajnie doświadczenie :)
Tuż za Chrzanowem mam przed sobą fajne single i dopóki nie trafię na piaski, do świetnie się po nich jeździ
W Puszczy Dulowskiej ludzi mnóstwo. Biegają, jeżdżą na rowerach a pogoda idealna
Fragment drogi który przypomina mi Wieczność w Górach Bystrzyckich, 5 km prostej, niekończącej się :)
Uroki złotej jesieni i roweru na tle :)
Do zamku mam dość stromy podjazd.Nie jest jakiś tragicznie trudny, poza tym że piaszczysty i to raczej stanowi przeszkodę
Zamek zmienia się na ładniejszy :) remont trwa nadal
Po zabawie z zamkiem jadę przebić się przez autostradę na drugą stronę, a później wjeżdżam w kolejne ciekawe odcinki leśne
Skałki...uroki Jury :)
Po minięciu skałek, przebijam się w kolejny lasek. Dość gęsty, zarośnięty. Mam na początek spory podjazd, później zjazd. Niby nic, fajnie się jedzie. Po drodze parę gałązek porozrzucanych. Nagle lecę przez kierownicę, a rower ląduje mi na głowie :( Dobrze że miałem kask...nawet nie wiem co się stało, patrzę dobrze i mam winnego...
Ten patyk leżał sobie spokojnie na ziemi przykryty trawą. W momenci gdy jadę, wbija mi się czoło w przednia oponę, wyhamowuje mnie do zera. I tak leże sobie wkurzony jak to możliwe??? Patyk gdyby wpadł w szprychy to zrozumiałbym,ale żeby wbił mi się w oponę??
Mój szlif, na szczęście bez ran. Gorzej z głową, bo trochę boli, ale przeżyję.
Do domu wracam asfaltem, jem jeszcze obiad w Spytkowicach,a po dotarciu do Oświęcimia standard...korki :(
Chyba sporo ludzi wraca z Zakopca, a u nas jak zawsze droga przez mękę.